Gawrysiak
Gawrysiak, Inib, Internet jako środowisko informacyjne, Artykuły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Cyfrowe wykluczenie, podział cyfrowy,treści cyfrowe, prawo własności intelektualnejPIOTR GAWRYSIAKInstytut Informatyki, Politechnika WarszawskaCYFROWE WYKLUCZENIE TREŚCIWykluczenie cyfrowe jest terminem odnoszonym zwykle do grup społecznych, pozbawionychdostępu do nowoczesnej infrastruktury informatycznej (w tym szczególnie – dostępu do sieciteleinformatycznych) i tym samym wykluczonych z udziału w rozwoju cywilizacyjnym.W niniejszym artykule wprowadzono pojęcie cyfrowego wykluczenia treści, argumentując,iż wykluczenie kulturowe może dotyczyć nie tylko odbiorców informacji, ale także jej samej –idei, memów i ich nośników, czyli dokumentów. O ile jednak w przypadku ludzi to dostęp doglobalnej sieci teleinformatycznej jest czynnikiem decydującym o wykluczeniu, to w przypadkudokumentów istotna jest ich dostępność w tejże sieci. Ta zaś obecnie przede wszystkimuzależniona jest od stopnia restrykcyjności licencji (tj. praw autorskich) związanej z dokumentem,czyli od tego, czy twórcy dokumentu zezwolili na jego indeksowanie przez wyszukiwarkiinternetowe i nieograniczone rozpowszechnianie.1. WSTĘPNieodłączną cechą szybkiego rozwoju – czy to gospodarczego, czy to społecznego – jestjego nierównomierność. Dotyczy to zresztą także większości prostszych procesów, nawetfizycznych. Doskonałym przykładem może być tu choćby zjawisko turbulencji, pojawiającesię – wydawałoby się znikąd – w przepływach gazów i cieczy po przekroczeniu pewnejgranicznej szybkości.Rozwój społeczeństwa informacyjnego, będący procesem niezwykle gwałtownym,powoduje powstanie swoistych enklaw zacofania. Innymi słowy, nie wszystkie grupyspołeczne mogą wykorzystać możliwości stwarzane przez nowe techniki komunikacji iobróbki informacji, jakie stwarzają narzędzia informatyczne, tym samym niektóre z nichpozostają wykluczone z głównego nurtu rozwoju społecznego. Stwierdzenie to zakładaoczywiście, iż ów rozwój społeczny tożsamy jest w dużej mierze z upowszechnianiemzaawansowanych technologii ICT, co jednakże jest obecnie faktem w większości krajów117rozwiniętych. Warto jednak kilka słów poświęcić samemu określeniucyfrowe wykluczenie,jakim przyjęło się określać to zjawisko - opisywane wielokrotnie (jedną z najnowszych analiztego problemu w skali globalnej zawiera (Waglowski, 2005)).2. POJĘCIA WYKLUCZENIA CYFROWEGO I PODZIAŁU CYFROWEGOSama nazwacyfrowe wykluczenieposiada pewien wydźwięk pejoratywny, a na dodateksugeruje, iż istnieje jakaś organizacja, czy też grupa ludzi, która owego wykluczeniadokonała. Wydaje się zatem, iż istotę tego zjawiska znacznie lepiej określa pierwotny,angielski termindigital divide– tj. cyfrowy podział (Norris, 2001). W społeczeństwachkrajów rozwiniętych istotnie uwidacznia się podział populacji na tych, którzy posiadajądostęp do nowoczesnychśrodkówkomunikacji, takich jak Internet oraz na tych, którzytakiego dostępu nie posiadają – lub też posiadać nie chcą; przy czym głównym czynnikiemróżnicującym jest tu zwykle zamożność danej grupy społecznej.Warto pamiętać, iż podział społeczeństw poszczególnych państw, czy też nawet całegoglobu (James, 2003), na dwie części – rozwiniętą, modernistyczną oraz zacofaną – nie jestbynajmniej niczym nowym. Można by powiedzieć, iż każda z wielkich rewolucji – takich jaknp. wyróżnione przez Alvina Tofflera (Toffler, 1997) – zawsze powodowała powstanie tegorodzaju podziałów. Jest to prawdopodobnie nieunikniona cena rozwoju jako takiego.Podział ten tylko pozornie jest podziałem na „lepszych” i „gorszych” – gdzie domyślnieprzyjmuje się, iż ci „lepsi” to społeczeństwa, w których udział technologii informatycznychwżyciucodziennym jest wysoki. Zawsze bowiem może okazać się, iż w przyszłości owetechnologie staną się przestarzałe, niejako automatycznie przekształcając się z cennychzasobów danego społeczeństwa w niewygodny, intelektualny balast. Wydaje się to co prawdamało prawdopodobne, niemniej jednak podobny proces możemy obserwować obecnie wprzypadku tych krajów, które znalazły się po niewłaściwej zdawałoby się stronie granicypodziału związanej z poprzednią wielką rewolucją kulturową – rewolucją przemysłową. Otóż„tygrysy nowej gospodarki” – takie jak Irlandia, Indie czy Chiny (szczególnie te ostatnie,uznawane przez niektórych za gospodarkę o szybkości rozwoju jakościowo różnej od tego,który mogliśmy obserwować do tej pory w krajach rozwijających się, – patrz np. Hughes,2004) – to właśnie państwa, w których nie istnieje zbędny balast klasycznej gospodarkiopartej na produktach materialnych, a która do niedawna jeszcze wydawała się gwarancjądobrobytu. Okazuje się bowiem,żeodpowiednia liczba inteligentnych ludzi (ażeinteligencjajest rozproszona równomiernie w populacji ludzkiej – stąd o takich najłatwiej w118najludniejszychpaństwach)ipewnarozbudowastosunkowotaniejinfrastrukturyteleinformatycznej, to wszystko czego potrzeba, byświadczyćusługi ICT. Drogi, koleje,przemysł ciężki, związki zawodowe itp. nie tylko nie są tu pomocne, ale właśnie mogąokazywać się zbędnym balastem.Powyższe refleksje, dotyczące czynników rozwoju, należy oczywiście traktować jedyniejako hipotezy obecnie niemożliwe do sprawdzenia. Natomiast samo zjawiskocyfrowegowykluczeniajest niewątpliwie faktem. Co więcej – może ono dotyczyć nie tylko grupspołecznych, czy też pojedynczych ludzi lecz także, traktowanea rebours,odnosić się możedo treści, jakie w społeczeństwie informacyjnym przekazywane są przy wykorzystaniu ICT.Rozważeniu tej właśnie możliwości poświęcona jest dalsza część niniejszego artykułu.3. AKTYWNE A PASYWNE KORZYSTANIE Z INFORMACJIGwałtowny rozwój techniki informatycznej spowodował, iż możliwości pozyskiwania igromadzenia informacji, jakie stoją do dyspozycji ludzkości, zwiększyły się w sposóbdrastyczny na przestrzeni zaledwie kilkudziesięciu ostatnich lat (por. Gawrysiak, 1999).Szybkość tworzenia nowej wiedzy przekroczyła już bowiem możliwości percepcjipojedynczego człowieka (Roszak, 1994), zaś upowszechnienie Internetu oznacza, iżtechniczne ograniczenia nie są tutaj najważniejszą przeszkodą wśledzeniunowychinformacji. Osoba mająca dostęp do sieci po prostu nie jest w stanie nadążyć z przyswojenieminformacji, która jest jej prezentowana – to nie pojemnośćłączytelekomunikacyjnych, czy teższybkość komputerów staje się problemem, ale ograniczenia ludzkiego mózgu, który pozwalanam przeczytać zwykle nie więcej niż jedną książkę w ciągu jednego wieczoru – podczas gdyw tym samym czasie kilkudziesięciu autorów kończy właśnie pisanie nowych dzieł iudostępnia je w Internecie. Często stosowany do określenia tej sytuacji termineksplozjainformacji(patrz np. Mohandas, 2005) wydaje się być zatem niezwykle trafny.Człowiek jest jednak gatunkiem dobrze przystosowującym się do zmiennych warunkówśrodowiskai stwierdzenie to odnosi się w równym stopniu dośrodowiskanaturalnego, jak dootoczenia informacyjnego. Posiadając dostęp jedynie do bardzo ograniczonej ilościinformacji, ludzie ograniczali się do ich pasywnego odbioru – przypominając do pewnegostopnia rośliny korzystające ze słońca, które nie muszą go aktywnie poszukiwać. Jakakolwiekselekcja informacji nie była potrzebna, głównym problemem był raczej jej niedobór.Trudności w dostępie do informacji były dwojakiego rodzaju. Po pierwsze sama ilośćinformacji zgromadzona przez ludzkość była przez długi czas stosunkowo niewielka,119przynajmniej do momentu upowszechnienia się nauki, po drugie zaś dostęp do wspomnianychzasobów wiedzy był niełatwy. Nawet bowiem powszechność druku i dostępność bibliotek niewystarcza do tego, by każdemu uczonemu (a nie są to przecież jedyni twórcy wiedzy)pozwolić na dowolną publikację swoich prac naukowych.Obecnie sytuacja przedstawia się krańcowo odmiennie: mamy do czynienia z nadmiaremdostępnej informacji. Oba wspomniane uprzednio problemy zostały bowiem rozwiązane i tonazbyt dobrze. Gromadzenie nowej informacji stało się obowiązkiem wszelkich instytucjinaukowych, zaś wykorzystanie w tym celu mediów elektronicznych – i to zarówno dotworzenia, powielania jak i dystrybucji treści – powoduje, iż zwiększający się w wielkimtempie wolumen wiedzy stał się powszechnie dostępny dla wszystkich.Ów nadmiar jest jednak pozorny, albowiem jakość dostępnej wiedzy jest bardzoniejednorodna, co doskonale opisujeŁukasiewicz(Łukasiewicz, 2000), a co - nawiązując dospostrzeżenia zawartego we wstępie - jest zapewne nieuniknionym efektem szybkości jejtworzenia. Człowiekowi nie wystarczy już zatem jedynie dokonywać filtracji informacji,które do niego docierają. Te rzeczywiście wartościowe zostałyby wtedy „zagłuszone” przezfałszywe czy też nieznaczące. Można by tu sparafrazować spostrzeżenie Kopernika dotyczącerynku pieniężnego: podobnie jak pieniądz gorszy wypiera z rynku lepszy (N. Copernicus,Monetae cudendae ratio,1526), w ekonomii opartej na wiedzy, wiedza marnej jakościwypiera wiedzę wartościową. Aby zatem zdobyć informacje pożyteczne i wartościowe,człowiek musi stać się z rośliny – zwierzęciem. Musi zacząć „polować” na informację lub teżzacząć ją „uprawiać” w podobny sposób jak to czyni z rzeczywistymi roślinami.Dostęp do wiedzy przestaje być zatem pasywny. Coraz częściej osoba, mająca dostęp doInternetu, nie będzie polegać na swojej pamięci i wiedzy zaszczepionej w procesie nauczania,aby rozwiązać jakiś problem, ale sięgnie do sieci do Internetu po potrzebne informacje.4. WYKLUCZENIE CYFROWE TREŚCI A NARZĘDZIA POZYSKIWANIAWIEDZYNaturalnie owo „sięganie do Internetu” nie jest zwykle procesem prostym. Eksplozjainformacji dotyczy bowiem także Internetu. W swoich początkach był on stosunkowoniewielkim zbiorem zasobów, możliwym do ogarnięcia dla pojedynczego człowieka. Obecniezaś zawiera już miliardy stron WWW (Leiner, 1997). Odnalezienie, czy też - posługując sięmetaforą podaną powyżej - „upolowanie” interesującej nas informacji, wymaga posłużenia sięnarzędziami automatycznymi.120Podstawowym narzędziem tego rodzaju jest oczywiście wyszukiwarka internetowa.Wyszukiwarki, pomimo oczywistych słabych stron związanych z brakiem możliwościdokonania semantycznej analizy przeszukiwanego tekstu, stanowią bardzo potężne narzędziawyszukiwania informacji w sieci WWW. Co więcej firmy tworzące serwisy wyszukiwawczestarają się jeszcze bardziej rozszerzyć zbiory informacji dostępne poprzez te narzędzia –dodając doń repozytoria wideo i cyfrowe kopii klasycznych drukowanych książek.Doskonałym przykładem tego rodzaju usługi jest serwis Google Book Search (wcześniej:GooglePrint; zob. Google Book Search, 2006) – zaplanowane z dużym rozmachemprzedsięwzięcie,któregocelemjestudostępnienie internautom treściwoluminówzgromadzonych w bibliotekach uniwersyteckich, jak też nowych publikacji książkowych.Dzięki serwisowi Google Book Search można przeszukiwać treść książek w podobny sposób,jak przeszukujemy strony internetowe i oglądać wynik wyszukiwania dzięki temu, iż stronyksiążek zostały zeskanowane. Jest to przedsięwzięcie o tyle istotne, iż jakość informacjizawartych w publikacjach tradycyjnych – takich jak książki – jest zwykle wielokrotniewyższa od tych, które dostępne są bezpośrednio w sieci Internet.Tu pojawia się jednak problem natury prawnej. Otóż, coraz częściej zdarzają się takiemateriały, które – pomimo iż technicznie dostępne dla wyszukiwarki – nie mogą być jednakprzez nią analizowane i później udostępnione użytkownikom Internetu, gdyż objęte sąochroną praw własności intelektualnej. Wyszukiwarka Google Book Search w takichwypadkach pozwala jedynie na obejrzenie małego wycinka interesującej użytkownikapublikacji, pozwalając tym samym zidentyfikować tytuł książki, zawierającej istotną dlańwiedzę, po którą jednak musi udać się do księgarni lub biblioteki. Podejście to wydaje sięatrakcyjne dla wydawców, w naturalny sposób bowiem przyczynić się może do zwiększeniasprzedaży książek i to bez potrzeby ponoszenia wydatków na ich reklamę. Jednak pomimo to,niektóre wydawnictwa protestują przeciwko umieszczaniu ich publikacji w indeksie GoogleBook Search, obawiając się, iż użytkownicy serwisu znajdą sposób na „obejście”stosowanych zabezpieczeń technicznych i skopiowanie zawartości tak chronionych publikacji(por. Schmidt, 2005). W efekcie do indeksu wyszukiwarki trafia jedynie ten materiał, któryzostał uznany za publicznie dostępny. Ten, który nie może być upubliczniony, nie zostanieprzez ów indeks uwzględniony – przez co stanie się w istocieniewidocznydla użytkownika,poszukującego wiedzy przy użyciu tej wyszukiwarki. Innymi słowy, dokument taki zostajewykluczonyze zbioru dokumentówłatwodostępnych dla człowieka. Oczywiście nie oznaczato, iż objęty jest cenzurą. Wręcz przeciwnie – można go zakupić, można wypożyczyć zbiblioteki, niemniej przez sam fakt, iż nie można w prosty sposób uzyskać dostępu do jego121
[ Pobierz całość w formacie PDF ]