Gdzie dziś jesteśmy
Gdzie dziś jesteśmy, ♦SECRET garden ♦, ●Filozofia, ►Różne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wszyscy odczuwamy, że świat nie jest taki, jaki
być powinien. Chcielibyśmy żyć w świecie racjonal-
nym i dobrym, mieć świadomość tworzenia wartości,
które składają się na poczucie sensu życia i odczu-
wać, że życie ludzkie jest czymś więcej niż prze-
mianą materii podtrzymującą bezosobowy system.
Tymczasem świat urządzany jest tak, jakby jednost-
ki świadome siebie były biologicznymi maszynami, a
benei cjentami cywilizacji – bakterie żyjące w orga-
nizmie ludzkim, wciąż doskonalące swoją witalność.
Subiektywny aspekt życia – zdolność odczuwania i
przeżywania – nie mają żadnej ochrony, zaś świat
ludzki nie ma większego sensu niż skupisko plankto-
nu, którym się żywi wieloryb.
mie dobra w kategoriach szczęścia, ale utożsamia go
z bogactwem i homeostazą systemu.
Współczesne neoliberalne teorie opierają się na
hedonistycznej i egoistycznej koncepcji człowieka, za-
kładają, że człowiek z natury swej nie dąży do żadnych
obiektywnych wartości, a więc jedyną zasadą pozy-
tywną powinna być wolność. Jeśli ludzie będą mogli
robić, co chcą, czasem uda im się zrobić coś dobrego.
Wszystkie działania łącznie przyniosą jakiś pożytek.
Filozoi a Milla podkreślała, iż szczęście jednost-
ki nie polega na tym, że może ona robić cokolwiek,
ale na tym, że może robić to, co czyni ją szczęśliwą.
Prawdziwe szczęście nie jest możliwe bez pewnej
dyscypliny i akceptacji jakiegoś moralnego porządku
świata. Swobodna aktywność nie stwarza automatycz-
nie wartości, ani nie przyczynia się do szczęścia. Wręcz
przeciwnie, jeśli ludzie są źli, wtedy wolność wcale nie
czyni ich lepszymi, ale staje się przyczyną patologii
i cierpienia.
Kategoria szczęścia znikła z makroekonomicznych
teorii, gdyż szczęścia się nie da zmierzyć, ani ująć
w rachunku globalnego produktu. Wykracza ono poza
ograniczenia podaży i popytu, pozostaje w sprzecz-
ności z hedonistyczną koncepcją człowieka i nie da
się go ująć w kategoriach konsumpcji. Wiadomo,
że nie wszystkie przyjemności prowadzą do wzrostu
szczęścia, tak jak nie wszystkie przykrości są w stanie
je zmniejszyć. Mill zakładał, że każda jednostka posiada
takie samo prawo do szczęścia
, a zasada – maksimum
szczęścia dla maksymalnej liczby obywateli – nie
pozwalała na bezkrytyczne utożsamienie dobra społe-
czeństwa z materialnym dobrobytem i wzrostem go-
spodarczym. Wynikało stąd jednoznacznie, że polityka
społeczna musi uwzględniać poglądy, jakie ludzie mają
John Stuart Mill, angielski i lozof, etyk i eko-
nomista żyjący w XIX wieku, doskonale rozumiał,
że celem wysiłków społecznych nie może być ma-
terialny dobrobyt wyłącznie części społeczeństwa,
ale szczęście większości.
1
Jednak współczesna eko-
nomia polityczna poszła w zupełnie innym kierunku.
Ekonomiści zapatrzeni w magię makroekonomicznych
wielkości kompletnie zapomnieli, że szczęście jest
subiektywnym doświadczeniem jednostek. Wiadomo,
że liczbami można manipulować, gdyż mają one sens
jedynie w ramach spekulatywnej teorii, jaką przyj-
miemy. Nie da się natomiast wmówić komuś, że jest
szczęśliwy, jeśli nim nie jest. Ekonomia współczesna
odeszła od i lozoi i Milla, chociaż zasada mówiąca,
że można być biednym i szczęśliwym albo bogatym
i nieszczęśliwym, odnosi się zarówno do jednostki jak
i społeczeństw. Promowana dzisiaj materialistyczna i -
lozoi a, zgodnie z którą podmiotowy aspekt ludzkiego
świata jest pomijany w myśleniu globalnym, nie rozu-
20
na temat swego szczęścia. Była to i lozoi a nawiązująca
do ideałów antycznych, gdzie cnota jest czymś ważniej-
szym niż pieniądz. Czyniła ekonomię częścią etyki, co
prowadziło do wniosku, że zasady wolnego rynku mogą
być ograniczone, jeśli system przestaje być przyjazny
dla obywateli.
Neoliberalna ekonomia zakłada, że motorem
postępu nie są cnoty, lecz negatywne skłonności,
zaś wolny rynek posiada magiczną zdolność transfor-
macji niskich skłonności w kreację dobra wspólnego.
Skutek tego jest taki, że przestępcy nie budują auto-
strad, tylko jeżdżą po nich w luksusowych limuzynach.
Ponieważ ograniczanie ich przedsiębiorczości spowo-
dowałoby recesję gospodarczą, neoliberalna gospodar-
ka stoi w jaskrawej sprzeczności z jakąkolwiek moral-
nością. Rezultat tej i lozoi i możemy sobie obejrzeć na
ekranach telewizorów.
jego inl acji, i nansiści z cynicznym spokojem akcep-
tują ubóstwo jako element systemu, maskując w ten
sposób fakt, że ogromne fortuny oparte są na iluzji,
a rzeczywistością społeczną jest wyzysk i niewolni-
cza praca ludzi, którzy nie mają pieniędzy. Ludzie
ci wytwarzają dobra podstawowe, bez których nie
możliwe byłyby wyrai nowane usługi – prawnicze,
rejentalne, komornicze, doradcze, czy egzekucyjne.
Wszyscy oni żyją z iluzji pieniądza i jego wymienial-
ności na dobra podstawowe. Także ci, którzy obra-
cają pieniądzem nie przeznaczonym na konsumpcję,
a więc kapitałem inwestycyjnym i spekulacyjnym,
są zainteresowani utrwalaniem się ideologii stwarza-
jącej przestrzeń dla swej egzystencji. Są też osobiście
zaangażowani w osłabienie moralnych skrupułów
i mentalny opór.
Na i lozoi ę tę składają się:
a)
relatywizm moralny
– polegający na odrzuceniu
norm moralnych krępujących swobodną działalność
gospodarczą
b)
egoizm
– wyrażający się zasadą, by każdy troszczył
się sam o siebie
c)
pozytywizm prawny
– czyli pogląd mówiący,
że tylko litera prawa się liczy.
Skutkami tej ideologii jest wspólne doświadczenie
społeczne, którego charakterystyczną cechą jest stan
anomii i psychopatyczne wzorce osobowe.
PIENIĄDZ
W gospodarce wolnorynkowej wartość wszyst-
kich dóbr ulega wahaniom, w zależności od popytu
i podaży. Nie dotyczy to jednak pieniądza. Popyt na
pieniądz jest stały i nieograniczony, choć nie wynika
z potrzeb, które mogłyby zrealizować się w jakimś
konkretnym akcie konsumpcji. Popyt na pieniądz,
nie znajdując swego spełnienia w konsumpcji, za-
sila kapitał inwestycyjny i jest źródłem inwestycji,
których teoretycznym celem jest produkcja nowych
dóbr. Teoretycznym, ponieważ źródłem pieniądza
kredytowego są banki, które usiłują go odzyskać
z powrotem jako swego rodzaju dobro docelowe.
Z punktu widzenia banku celem inwestycji nie jest
kreacja dóbr, tylko kreacja pieniądza, czyli zyski.
W ten sposób system goni swój własny ogon.
Ponieważ pieniądz sam staje się dobrem na rynku,
relacje z pieniądzem przestają mieć charakter pośredni.
Pieniądz zamiast być medium uczestniczącym w trans-
akcjach, sam staje się dobrem rynkowym, zmieniając
hierarchię wartości społecznych. Podaż przestaje być
formą kreatywności, która dla swej produkcji tworzy
własny popyt
2
. Jest zdominowana przez pieniądz jako
cel ostateczny. Ludzie wolą mieć pieniądze niż tworzyć
inne dobra, czy usługi, albo tworzą jedynie takie, które
przynoszą pewny i szybki zysk.
Popyt na pieniądz podnosi oczywiście jego war-
tość, a kiedy wartość pieniądza rośnie, oznacza to
automatycznie spadek wartości wszystkich realnych
dóbr. Nie zainwestowany w społecznie użyteczne
cele pieniądz zasila kapitał spekulacyjny i krąży
w zamkniętych kręgach elit. Aby nie dopuścić do
RELATYWIZM WARTOŚCI
Trzy podstawowe zasady wolnorynkowej wymiany
dóbr powodują, że w świadomości społecznej utrwala
się specyi czny stosunek do wartości. Zasady te mówią,
że:
1) zysk jest ważniejszy niż człowiek,
2) pieniądz nie służy do materializacji pożytecznych
celów, ale do kredytowania inwestycji, które przy-
noszą zyski,
3) najważniejszym źródłem zysku są konsumpcyjne
preferencje, prymitywne i masowe, sztucznie stymu-
lowane przez media i reklamę.
Wolny rynek obraca się przede wszystkim wokół
wartości witalnych i zmysłowych, wykreowanych
przez preferencje masowego konsumenta. Wartości
duchowe mają niską wartość wymienną. Mickiewicz
przegrywa z grafomanem, a Jezus ze śpiewającym
idolem. Zły pieniądz wypiera z rynku dobry, a niż-
sze wartości skutecznie wypierają z rynku wyższe.
W związku z tym kultura masowa wypiera kulturę du-
chową, na której opiera się tożsamość i trwałość spo-
łeczeństwa. Tylko że wspólna konsumpcja nie tworzy
21
żadnej wspólnej więzi. Prymitywne i wulgarne potrze-
by, które napędzają koniunkturę gospodarczą i dyktują
powierzchowny styl życia, nie są w stanie zapewnić
trwania społeczeństwa. Wartości instrumentalne, za-
stępując wartości duchowe, prowadzą do konstrukcji
świata, w którym wszelka aktywność obraca się wokół
zysku. Jest to absurdalny świat, gdyż wprawdzie laska
jest wartością dla kulawego, ale tam gdzie staje się
wartością samą w sobie, mamy do czynienia z mode-
lem społeczeństwa, w którym zdrowe nogi są dewiacją
i patologią.
nowany prawem, w którym nazwanie świni świnią,
a złodzieja złodziejem jest niemożliwe, a prawo chroni
dobra osobiste ludzi złych, nie troszcząc się o los do-
brych.
POZYTYWIZM PRAWNY
Filozofowie spierają się od wieków na temat tego,
co jest źródłem prawa. Pozytywizm prawny proponu-
je rozwiązanie najbardziej prymitywne i najprostsze:
prawo to zbiór przepisów i nic ponadto. Nie ma ono
żadnego uzasadnienia poza tym, że jest uchwalane,
a jego moc płynie z formalnej procedury uchwalania,
a nie z jego treści.
Nietrudno zauważyć, że pozytywizm – czy to praw-
ny, metai zyczny, czy logiczny – jest i lozoi ą idiotów,
którzy redukują czynnik subiektywny do poziomu
ameby, nieufni wobec intuicji, sumienia, mądrości,
czy roztropności. W pozytywistycznej teorii prawo nie
musi niczego wyrażać, gdyż jest pewną umową spo-
łeczną. Musi jedynie być zgodne z samym sobą, czyli
nie być wewnętrznie sprzeczne. Jego litera jest zawsze
wiążąca i ostateczna. Nie musi być zgodne z poczuciem
sprawiedliwości, a jego litera nie musi być krystalizacją
żadnych zasad moralnych.
4
Pozytywizm prawny prowadzi do groteskowych
sytuacji, w których zgubienie jakiegoś przecinka lub
średnika w czasie prac legislacyjnych skutkuje obo-
wiązywaniem odmiennego prawa od tego, które było
intencją ustawodawcy. Ponieważ prawem nie jest akt
woli zbiorowej, ale formalny zapis, jakkolwiek był-
by absurdalny i niedorzeczny, jest obowiązujący do
czasu skorygowania błędu. Ten punkt widzenia stoi
w całkowitej sprzeczności z etyką, w której wartości
i intencje są co najmniej tak ważne, jak normy i skutki.
Oczywiście sprzyja on w naturalny sposób korupcji
i rozmaitym manipulacjom zapisami legislacyjnymi.
Ponadto sprawia, że prawo staje się nieczytelne i zagma-
twane, gdyż prostota przepisu wymagałaby rozumienia
jego ducha, a to byłoby niezgodne z przyjętą teorią.
Liberalizm ekonomiczny, wchodząc w alians z po-
zytywistyczną koncepcją prawa, tworzy przedziwny
system, jakby wyśniony dla gospodarczych malwersa-
cji. Zapewnia bezkarność aferzystom, kombinatorom,
spekulantom i oszustom korzystających z meandrów
niejasnego i niespójnego prawa, stwarzającego nieogra-
niczone możliwości naginania niejasnych i dwuznacz-
nych przepisów.
Ai rmacja wolności ograniczonej jedynie literą ko-
deksowego prawa, z natury rzeczy sprzyja też demora-
lizacji. Jednostki amoralne, jako lepiej przystosowane,
EGOIZM
Ekonomia neoliberalna opiera się na założeniu,
że działania ludzkie płyną z egoistycznych pobudek,
że wystarczy pobudzić niskie instynkty, aby globalnie
powstał wzrost gospodarczy. Wierzą, że wolny rynek
przekształci te niskie pobudki w siły pracujące dla
dobra wspólnego. Idąc śladem takiego rozumowania
można by wpuścić myszy do tekturowego pudełka
w nadziei, że powstanie z tego komputer.
Fałszywość teorii egoizmu była wielokrotnie wyka-
zywana. Przypisuje ona uniwersalne motywacje, myląc
przyczyny i cele ze skutkami. Ponieważ zachowaniom
idealistycznym i altruistycznym towarzyszy na ogół
przyjemność, zwolennicy teorii egoizmu uważają,
że własna przyjemność jest motywacją wszystkich
ludzkich zachowań. Kazimierz Twardowski, wybitny
polski i lozof, porównał to do rozumowania, kiedy ob-
serwując człowieka spacerującego z laską dochodzimy
do wniosku, że wyszedł on na spacer po to, by używać
laski. Skutek nie jest jednak przyczyną, ani celem, ani
motywacją.
3
Kiedy postawy egoistyczne dominują życie spo-
łeczne, podnoszone do rangi cnoty pozwalają na in-
strumentalne i cyniczne traktowanie ludzi jako środka
do osiągania własnych korzyści. W społeczeństwie
zbudowanym na takich zasadach przestają istnieć więzy
solidarności, gdyż egoiści nie widzą nikogo i niczego
poza sobą. Chcą mieć wszystko tylko dla siebie, nie
czują żadnej satysfakcji z dawania, traktują świat in-
strumentalnie, niczym nawóz pod uprawę własnego
samozadowolenia.
Te narcystyczne postawy utrwalają z kolei auto-
rytarne relacje społeczne, w których nie ma miejsca
na poszanowanie praw, partnerstwo, czy dialog.
Zjawiska te stają się powoli nieodłączną cechą no-
woczesnych form zarządzania, gdzie potęga rynko-
wa i rmy budowana jest na strachu i bezkrytycznym
posłuszeństwie. Powstaje świat przemocy usankcjo-
22
do funkcjonowania w takim układzie, zajmują wyższe
pozycje w hierarchii społecznej i dodatkowo mają moż-
liwość uchwalania korzystnego dla siebie prawa sprzy-
jającego ich interesom.
kowo utrwala ten proces.
6
O ile w normalnym społeczeń-
stwie ludzie mogą dążyć do sukcesu, prestiżu, bogactwa,
czy władzy pod warunkiem, że sposób ich osiągania
mieści się w granicach utrwalonych w kulturze norm,
w chorym społeczeństwie takie normy odchodzą
w zapomnienie. W normalnym społeczeństwie nie tyl-
ko cele, ale także środki ich osiągania budzą uznanie
i stanowią pewne wartości. Trud i wysiłek są cenione
na równi z osiąganym rezultatem. W społeczeństwie
dotkniętym patologią liczy się tylko skutek, nawet jeśli
osiągany jest z naruszeniem wszelkich zasad przyzwo-
itości. Praca, wysiłek i uczciwość przestają mieć wartość
kulturową. Są iluzją dla naiwnych i głupich. Ponieważ
rezultaty są zawsze tylko znikomym fragmentem aktyw-
ności społecznej, brak poszanowania norm związanych
z aktywnością powoduje druzgoczące skutki społeczne,
przyczyniając się do powszechnej demoralizacji.
W społeczeństwie rywalizacji obie sfery – celów
i środków – pozostają ze sobą w ostrym konl ikcie.
Promowane agresywną reklamą
cele
są trudno osią-
galne legalnymi
środkami
. Pojawia się nadmiar aspi-
racji i dei cyt środków. Ten nadmiar aspiracji, zwany
globalnym popytem
, jest powszechnie akceptowany
jako instrument ożywiania gospodarki. Tymczasem
jawny konl ikt pomiędzy kulturowymi wzorami,
a możliwością ich realizacji sprawia, że powstają
i rozwijają się zachowania dewiacyjne. Są one prostą
pochodną ludzkiej kreatywności. Im większa presja,
z jaką pewne wzory kulturowe oddziałują na jednostkę,
tym silniejsza potrzeba ominięcia norm aby zrealizować
upragnione cele. W ten sposób patologiczne zjawiska są
wpisane w logikę ekonomicznego wzrostu.
Media, poprzez reklamę, tworzą karnawałowy
świat iluzorycznych celów, których zaspokajanie
napędza gospodarczą koniunkturę. Hipnotyczne od-
działywania na ludzką świadomość mają przekonać
obywatela, że rozmaite towary stanowią dlań reali-
zację kulturowych wartości. Współczesna reklama
odeszła bowiem od prostego zachwalania produktu
i jego rzeczywistych właściwości. Usiłuje wykreować
nań popyt czyniąc magicznym elementem jakiejś bajki.
Jest religią usiłującą wmówić, że szczęście można kupić
w postaci dezodorantu lub podpaski higienicznej, a po-
czucie mocy można osiągnąć poprzez zakup nowego te-
lewizora. Funkcjonalnie nowa rzecz nie wnosi niczego
nowego, ważne jest, że stara nie wyraża sobą pewnych
idei, że zużyła się kulturowo i wyszła z mody. Wiara
w związek idei z materialnymi przedmiotami sprawia, że
człowiek wstydzi się starych rzeczy, kulturowo zdegra-
dowanych, i czuje presję by kupować nowe. Utrwalone
ANOMIA
Anomia oznacza taki stan społeczeństwa, w którym
pożądane cele społeczne nie podlegają normom doty-
czącym środków ich osiągania. W zdrowym społeczeń-
stwie pomiędzy celami i środkami ich osiągania istnieje
pewna równowaga i harmonia. Pewne działania są ak-
ceptowane jako normalne, a inne zaś są odrzucane bez
względu na intencje i wartości, które są ich celem.
5
Pozytywizm prawny plus neoliberalna ekono-
mia rozszerzają do granic nieprzyzwoitości formu-
łę zachowań normalnych, jednocześnie redukując
zakres nienormalnych. Ponieważ głosi się zasadę,
że wszystko, co nie jest zakazane jest dozwolone,
powstaje naturalna presja, by zakazane było jak naj-
mniej. Wszystko, co wpływa na wzrost gospodarczy,
traktowane jest jako społecznie dobre, zaś zasada,
że wszystko, co nie jest zakazane prawem, jest dozwo-
lone, oddziałuje w niewidzialny sposób na jednostki,
ograniczając sumienie i redukując wrażliwość moralną.
W kapitalizmie pieniądz pełni identyczną funkcję
w systemie niezależnie od tego, z jakiego pochodzi
źródła, czy został uczciwie zarobiony, czy nie. Dla
banków ukradziony pieniądz nie różni się od uczciwie
zarobionego. Z cyniczną zachłannością jest on honoro-
wany poprzez wykorzystywanie go w procesie kreacji
kredytu. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby złodziej
okradłszy bank ulokował w nim skradzione pieniądze,
przyczyniając się do dobrobytu i wzrostu gospodarcze-
go. Złodziejski pieniądz równie dobrze zasila dochód
narodowy i kapitał inwestycyjny, jak ten zarobiony
uczciwie. Ta ukryta zasada sprawia, że w społeczeń-
stwie merkantylnym, którego mentalność kształtuje kult
pieniądza, pomiędzy zyskiem i środkami jego osiągania
zanika jakakolwiek relacja nakładająca na te ostatnie ja-
kieś ograniczenia. Formalna dowolność środków osią-
gania zysku sprawia, że kreacja pieniądza pozbawiona
jest wszelkich ograniczeń.
W ten sposób zachodzi pewien proces kulturowy,
w wyniku którego erozji ulegają normy moralne i oby-
czajowe, stojące na przeszkodzie osiągania zysków.
Korupcja w naturalny sposób wpisuje się w liberalny
system wolnorynkowy, a jej duch unosi się nad wolnym
rynkiem niczym para wodna nad czajnikiem. Jest prostą
konsekwencją odrzucenia moralności jako siły ograni-
czającej wolną przedsiębiorczość. Hipokryzja elit dodat-
23
w jego podświadomości wzory kulturowe zmuszają go
do większego wysiłku, rośnie popyt, wzrasta podaż,
a właściciele kapitału osiągają upragniony zysk.
Wyolbrzymione cele i zbyt mocno podniesiony pułap
iluzorycznego dobrobytu sprawiają, że system nie daje
wszystkim szans na zaspokojenie potrzeb wykreowa-
nych w zbiorowej świadomości przez czarowników re-
klamy. Nieosiągalność celów, które stały się standardem
i funkcjonują jako normy kulturowe, sprawia, że stają
się one źródłem zachowań dewiacyjnych. Aby sprostać
iluzorycznym wartościom wykreowanym przez agre-
sywną reklamę i kampanie marketingowe, ludzie tracą
w końcu skrupuły związane z przestrzeganiem norm.
Nierealistyczne cele łatwo jednak stają się osiągalne,
pod warunkiem redei nicji pojęcia przedsiębiorczości.
Erozja norm moralnych jest tym łatwiejsza, że ludzie
budują swoją tożsamość na wzajemnych interakcjach
i odgrywaniu ról, a nie na wierności własnym ideałom.
Anomia utrwala się, gdyż towarzyszy jej zbiorowe sza-
leństwo. Kresem tego procesu jest całkowita dezintegra-
cja społeczeństwa.
zmu, jakie tam obowiązują. Nie są w stanie pozytywnie
przebrnąć przez typowy proces rekrutacji i jego specy-
i czną liturgię. Preferowanymi cechami są najczęściej
konformizm, unii kacja z pewnymi wzorami zacho-
wań i poprawność konwersacji. Indywidualności niosą
w sobie ryzyko konl iktu, więc pomimo swego poten-
cjału twórczego są odrzucane. Bardziej liczy się dys-
pozycyjność i niewolnicza lojalność. Ludzie kreatywni
z natury wyłamują się spod rutyny i dlatego są zagroże-
niem dla hierarchicznych struktur i rmy. Źle wypadają
na egzaminie wstępnym z motywacji, gdyż nie planu-
ją swego życia, nie wiedzą, co będą robić za kilka lat
i nie mają w głowie sformalizowanej kariery życiowej.
Są twórczy, ponieważ pobudza ich nieznana i nieokre-
ślona przyszłość jako potencjał i inspiracja odkryć.
Czują odruchową niechęć do formalizmu i przymusu,
mają własny styl oraz awersję do procedur i sztywnych
reguł.
Ludzie o silnych indywidualnościach są odsuwani
poza nawias struktur rynkowych, gdyż stanowią za-
grożenie dla autorytarnych metod zarządzania. Każda
i rma stwarza swój własny system niewolnictwa
i dworactwa, a pluralizm tych totalitarnych struktur
stanowi oblicze współczesnego rynku pracy. Firmy te
walczą do upadłego, by nie płacić wysokich podatków,
gdyż i nansowane z nich cele społeczne, w tym mini-
mum socjalne zmuszałyby je do podniesienia standar-
dów pracy i poszanowania humanistycznych wartości.
Bezrobocie, walka, rywalizacja i zagrożenie w dosko-
nały sposób obniżają koszty pracy i podnoszą zyski. Są
więc wszystkie solidarnie zainteresowane utrzymaniem
systemu niewolniczego, w którym pracownik ma ogra-
niczone prawa ludzkie.
PSYCHOPATYCZNE WZORY OSOBOWOŚCI
Amerykańska antropolog Ruth Benedict pisała kie-
dyś, że w każdej kulturze istnieją psychopaci, których
społeczeństwo nie demaskuje, ale wręcz przeciwnie,
popiera ich odchylenia
7
. Ta myśl jest szczególnie war-
ta zastanowienia, jeśli weźmiemy pod uwagę dei nicję
psychopatii, którą zaproponował wiele lat temu wybitny
polski psychiatra Kazimierz Dąbrowski. Według niego
psychopatia to sztywna struktura psychiczna, nastawio-
na na realizację wąskich, egoistycznych celów. Wśród
charakterystycznych cech psychopaty wymienia on:
brak konl iktów wewnętrznych, niezdolność do empatii,
wymaganie bezwzględnego posłuszeństwa, apodyktycz-
ność i narzucanie swojego zdania innym, energiczność,
operatywność, szybkość podejmowania decyzji.
8
Nietrudno zauważyć, że są to cechy uważane
powszechnie za pożyteczne i wielce poszukiwane
u wszelkiego typu menadżerów, szefów, dyrektorów,
czy polityków. Stanowią pewne wzory personalne.
Są cenione przez agencje rekrutacyjne i specjalistów
od
human resources
. Stają się cnotami systemowymi
i utrwalane w interakcjach społecznych sprawiają,
że w konsekwencji wszyscy żyjemy w świecie zorgani-
zowanym i rządzonym przez psychopatów.
Ludzie wartościowi i twórczy mają trudności
z przebiciem się przez infantylny schemat myślenia
agencji rekrutacyjnych i specjalistów od zasobów ludz-
kich. Nie spełniają elementarnych kryteriów kretyni-
MORALNOŚĆ ELIT
I PERSPEKTYWA ZMIANY
Moralność elit oparta jest na hipokryzji, co jest fak-
tem przewijającym się przez całą historię ludzkości.
Usiłują one jako moralne wypromować takie postawy,
które chronią ich interesy. Charakterystyczną cecha ta-
kiej moralności jest jej formalizm. Elity mają skłonność
wyżej cenić
formę
życia niż jego
treść
. Treść życia, na
którą składa się szczęście i cierpienie, jest przez nie do-
skonale ignorowana. Wywierają one presję, aby ludzie
swoje cierpienia starannie ukrywali przed światem,
dowodząc w ten sposób, że cierpienie nie jest istotnym
elementem świata. Zamykają rzeczywistość społeczną
w świecie pozoru, kreując globalny wizerunek spo-
łeczeństwa zadowolonego. Empatia i współczucie są
w nim nieobecne, a fakty są oceniane na podstawie tego,
jak wyglądają, a nie jakie są.
24
[ Pobierz całość w formacie PDF ]