Garnier Red - Jedna Noc To Za Mało
Garnier Red - Jedna Noc To Za Mało, książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->REDGARNIERJEDNA NOC TO ZA MAŁOTytuł oryginału: Once Pregnant, Twice ShyPROLOGBył najbardziej seksownym drużbą, jakiego widziała, w dodatku cały czaswodził za nią wzrokiem.Kate patrzyła w lśniące, czarne jak węgiel oczy Garretta i zastanawiała się, jakmu powiedzieć,żewspaniała noc, którą razem spędzili, a która nigdy nie powinnabyła się zdarzyć, zaowocowała niespodzianką. Za osiem miesięcy przyleci bocian.Przeniknął ją dreszcz.Ściskającbukiet storczyków, z trudem skupiła się na Molly,która wśnieżnobiałejsukniślubnejwpatrywała się w ukochanego.Ciepłe promienie popołudniowego słońca oświetlały młodą parę.Ślubodbywałsię w ogrodzie przystrojonym mnóstwem białych lilii, storczyków, tulipanów orazróż. Głos Molly drżał z przejęcia, kiedy pod ukwieconą pergolą składała przysięgęmałżeńską.– Ja, Molly, biorę ciebie, Juliana Johna, za męża...Kate słuchała jej wzruszona, jednak co rusz zerkała W bok, gdzie po prawej ręcepana młodego stał jego brat t drużba. Garrett Gage.Kiedy ich spojrzenia się spotkały, ciarki przebiegły jej po krzyżu. Miaławrażenie,żew oczach Garretta płonie ogień. Szkoda,żenie zaprosił swojejnarzeczonej; może wtedy nie gapiłby się na nią.Nie mogła się od niego uwolnić. Myślała o nim dniami i nocami, pragnęła go dobólu, a zarazem próbowała wymazać go z pamięci. Od miesiąca się męczyła,usiłowała zapomnieć słowa, które szeptał jej do ucha, pieszczoty, którymi jąobdarzał, to, jak ją trzymał w ramionach...Przez trzydzieści nocy, leżąc w łóżku, powtarzała sobie,żena pewno by im sięnie udało. A potem usłyszała o planach małżeńskich Garretta i, chcąc nie chcąc,musiała pogodzić się z faktami.Okej. Przecież wcale nie zamierzała za niego wychodzić. Chciała kochać i byćkochana, tak jak Molly i Julian. Małżeństwo bez miłości jej nie interesuje. Zdwojga złego woli być sama. Dlatego postanowiła wyjechać. Miała na jutro bilet naFlorydę, do Miami. W jedną stronę. Tam rozpocznie noweżycie.Zanim jednak wyjedzie, musi powiedzieć Garrettowi prawdę, coś, o czym przezmiesiąc nikomu nie mówiła, by nie psućślubuMolly.Otóż była w ciąży... Boże, niech on przestanie patrzeć na nią tak, jakby miałochotę ją pożreć!– A teraz możesz pocałowaćżonę.Co, już? Kate z przerażeniem uświadomiła sobie,żeceremonia dobiegła końca.Zobaczyła,żeprzystojny blondyn unosi Molly i przywiera ustami do jej warg.Molly objęła męża za szyję i zapiszczała głośno, kiedy ten, nie przerywającpocałunku, zaczął obracać się w kółko. Nagle przystanął.– O psiakość! – zawołał zaskoczony, kiedy tren owinął się dokoła jego stóp.Oboje spojrzeli w dół i wybuchnęliśmiechem.Postawiwszy Molly na ziemi,Julian ujął w dłonie jej twarz i znów zaczął ją całować.– Zaraz was wyplączę – rzekła Kate, odpinając tren.Chwyciwszyżonęw ramiona, Julian – przy dźwiękach marsza weselnego igłośnych wiwatach – ruszył w stronę zgromadzonych gości. Wszyscy razemskierowali się ku pięknie udekorowanym stołom. Na miejscu pozostała Kate zpiekącymi oczami i seksownym drużbą.Kiedy pracowicie składała setki metrów białej koronki, Garrett wręczył jej drugikoniec trenu. Nie była w stanie podnieść wzroku.– Dzięki – szepnęła.Policzki miała rozpalone. Dlaczego? Przecież razem dorastali, razem sięwychowywali. Właśnie przy Garretcie powinna czuć się swobodnie, a była spięta izdenerwowana, bo cały czas zastanawiała się, jak mu wyznać prawdę. Chociażbolało ją,żeGarrett zamierza ożenić się z inną kobietą, nie chciała niszczyć mużycia.Bądź co bądź zawsze się o nią troszczył, zawsze ją chronił. Wiele mu za-wdzięczała, a wiadomość o ciąży spadnie na niego jak grom z jasnego nieba.Nagle zacisnął ręce na jej dłoniach. Wstrzymała oddech. Po chwili podniosłagłowę i utkwiła spojrzenie w czarnych oczach.– Powiedz, Kate, czy mi sięśniło,czy mój brat naprawdę poślubił twoją siostrę?– spytał ochrypłym głosem.Nie patrz na jego usta. Nie patrz!– Uroczystość trwała godzinę. Chyba nie mogłeś jej przespać?– Najwyraźniej tak.– Stałeś obok Juliana. Gdzie byłeś myślami? Na Marsie?– Wyprostowała się, przyciskając do piersi złożony tren.– W sypialni, Kate. Z tobą w ramionach.Zastygła. Miała wrażenie, jakby po jej ciele przeszedł prąd. Słowa Garrettaprzeniosły ją w przeszłość, do jego sypialni, w jego objęcia, do tamtego wieczoru.Nie, to za trudne! Potrząsając głową, ruszyłaścieżkąprowadzącą do rezydencjiGage’ów. Wiedziała,żeGarrett idzie za nią.– Kate, musimy porozmawiać.Jego niski głos nieodmiennie ją podniecał, a reakcja jej ciała – rumieńce, gęsiaskórka – zawsze denerwowała.– Jeśli chcesz mi powiedzieć o swoich zaręczynach, to już wiem. Gratulacje –rzekła, siląc się na obojętność.– Widzę,żejesteś lepiej poinformowana ode mnie. Kate, porozmawiajmy,proszę.Chwycił ją za łokieć. Nie zwalniając kroku, wyszarpnęła rękę.– Dobrze, oczywiście, ale nie tu. I nie dziś.– Właśnie,żetu iżedziś. Posłuchaj mnie. – Przytrzymał ją i obrócił twarzą dosiebie. Oczy mu płonęły. – Tamtego dnia, po tym, co mi powiedziałaś... po prostumnie zamurowało. Nie byłem w stanie jasno myśleć, nie byłem w stanie wydobyć zsiebie głosu, nie...Zakryła dłońmi uszy.– Nie tu, błagam!Zacisnął ręce na jej nadgarstkach i odciągnął od uszu.– Wiem,żecię zraniłem. Wiem,żenie zależy ci na moich przeprosinach, alemuszę to zrobić, Kate. Przepraszam za wszystko. Za ból, jaki ci sprawiłem.Gdybym tylko mógł, chętnie cofnąłbym czas. Choćby po to,żebyśnie patrzyła namnie z taką pretensją w oczach..To była kropla, która przepełniła czarę goryczy.– Cofnąłbyś czas, tak? Wolałbyś,żebynie doszło między nami do zbliżenia?Niesamowite! – Mówiła coraz głośniej, coraz bardziej histerycznie. – Jaka byłamgłupia,żepozwoliłam ci się dotknąć!– Chryste, Kate. Nie chciałem, ale nie dajesz mi wyboru! – Zgarnął ją w ramionai energicznym krokiem ruszył przez ogród do domu.– Co... – Zaczęła wierzgać nogami, walić pięścią w jego tors. Tren wysunął jejsię z ręki, powiewał za nimi jak chorągiew. – Garrett, puść mnie! Słyszysz? Puśćmnie! Co robisz?Pchnął biodrem drzwi i skierował się na górę.– Coś, co powinienem był zrobić dawno temu.ROZDZIAŁ PIERWSZYDwa miesiące wcześniej...To był koszmar. W udekorowanej kwiatami rezydencji Gage’ów paliły sięświatłai rozbrzmiewała muzyka. Większość gości stanowili ważni i znanimieszkańcy San Antonio. Wszyscy doskonale się bawili. Popijając wino, pro-wadzili rozmowy, co rusz rozlegały się wybuchyśmiechu.Jedna Kate marzyła otym, by teraz być gdzie indziej. Miała wrażenie, jakby wpadła w piekielną otchłań,z której nie potrafi się wydostać.Z bólem w piersi obserwowała piękną parę na drugim końcu sali.– Garrett – zamruczała drobna zmysłowa blondynka, uśmiechając się dowysokiego bruneta. – Jesteś jak wino. Z wiekiem stajesz się coraz przystojniejszy.Garrett Gage, najbardziej seksowny mężczyzna na całej kuli ziemskiej, diabełzamieszkujący ową piekielną otchłań, pochylił głowę i z figlarnym błyskiem w okuszepnął coś blondynce do ucha.Ileż to nocy ona, Kate, leżała w łóżku, modląc się, by to na nią tak patrzył!Żebyzobaczył w niej kobietę, a nie małą dziewczynkę.W czarnym garniturze i czerwonym krawacie, z zaczesanymi do tyłu włosami,wysoki, wyprostowany, stanowił uosobienie magnata prasowego, z któregozdaniem wszyscy się liczyli. Na widok Garretta Gage’a kobietom serce biłoszybciej, a dreszcz przenikał ciało. Każda pragnęła być tą jedną jedyną u jego boku.Od lat Kate wydawało się,żewystarczy jej przyrządzanie smakowitych dań dlaGarretta i obserwowanie, jak się nimi delektuje. Skoro seks nie wchodził w grę...Ale dziś coś w niej pękło. Zabolało ją,żeGarrett nie widzi,żeona jest równieapetyczna jak uwielbiane przez niego czekoladowe rogaliki jej autorstwa.Gdyby nie rozchorował się jeden z kelnerów, krążyłaby wśród gości, kręcączmysłowo biodrami. Może wtedy zwróciłaby na siebie uwagę Garretta? Leczzamiast chodzić, kręcąc biodrami, stąpała ostrożnie, z tacą w ręku i oczywiście niktnie zatrzymywał na niej wzroku. Była po prostu kelnerką.– Skarbie, bądź tak miła i przynieś nam szaszłyki z krewetkami i ananasem –poprosiła jakaś kobieta, częstując się roladą krabowo-szpinakową.– Szaszłyki z krewetkami? Już się robi!Kate pomknęła do kuchni, by uzupełnić przystawki na tacy. Zwykle na widokswoich pracowników, z których jedni uwijali się przy trzypiętrowym torcie, a inniwyjmowali z piekarnika zakąski, odczuwała głęboką satysfakcję.Ale dziś nic nie było w stanie poprawić jej humoru, jeszcze osiem tygodni, Kate.Dwa miesiące. A potem już nigdy nie będziesz musiała oglądać go z inną.Gdy wróciła do głośnego salonu, uzmysłowiła sobie,żewyjeżdżając na Florydę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]